sobota, 22 października 2016

Zawołała mnie niedawno do pokoju i powiedziała, że chce je ubrać a ja próbowałam nie przecierać po stokroć oczu ze zdumienia, starałam się oddychać spokojnie i nie wpadać w panikę, że znowu się zacznie. Powiedziała, że chce więc chce i powiedziała, że mam wyjść, bo sama czuła jak bardzo Ją to stresuje i jak bardzo musi się ze sobą zmierzyć. Stałam i tłumaczyłam sobie w głowie by nie spodziewać się zbyt wiele, że najważniejsze, że chce spróbować. 
I po chwili mnie zawołała z radością eksponując swój efekt. Stała z pełną prezencją demonstrując, że założyła rajstopki. Tak, taką zwykłą wręcz zdawałoby się prozaiczną rzecz jak rajstopki. Bez żadnego podskubywania, podrapywania, podciągania i szarpania. Bez płaczu i histerii. Po prostu założyła je i przechodziła w nich pół dnia a ja nie mogłam się otrząsnąć ze wzruszenia. Tosz to krok milowy na początku naszej drogi w leczeniu nadwrażliwości dotykowej. 

Czasem tylko z małą zazdrością przysiadam w szatni Przedszkola i patrzę jak dzieci bez najmniejszego problemu zakładają każdą część swojej garderoby, kiedy to jedynym problemem jest to, że się trochę ociągają a nie to, że chcą odmierzyć każdą krawędź swojej odzieży niemalże od linijki. Już zapomniałam jak to jest, w zasadzie nawet nie pamiętam czy kiedykolwiek tak było . . .  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz